Biegam więcej, boli więcej?
Kiedy moja aktywność mieściła się w 5 km rzadko bolało mnie coś więcej niż mięśnie na drugi dzień po treningu. No, czasami również czułam kolana. Teraz kiedy przygotowuję się do startu w zawodach dają mi się we znaki ramiona i barki. Ostry ból przeszywa miejsce na prawo od szyi, czasami nawet z obydwu stron.
Dlaczego boli?
Jednym z wytłumaczeń jest dawny uraz - na przykład złamany obojczyk lub zwichnięty bark. Przy dłuższym wysiłku stare rany lubią dawać o sobie znać.
Większość biegaczy nie miała w przeszłości złamań czy skręceń w górnej części ciała (ja też nie). W związku z tym bardziej możliwym wytłumaczeniem jest zbyt duże napięcie w tym obszarze. Skupiając się na oddechu, pracy nóg i kolejnych kilometrach zapominamy o rękach. Po kilkudziesięciu minutach treningu napięcie może przerodzić się w nieprzyjemny, ostry ból. Mnie zawsze łapie z prawej strony...
Jak można sobie z tym poradzić?
Ból momentami był tak nieznośny, że postanowiłam poważnie zająć się tą kwestią. Co robię:
- Przed treningiem porządnie rozgrzewam całe ciało - kilka minut poświęcam na ramiona. Nieźle sprawdzają się wymachy oraz kilka serii napinania mięśni.
- Po treningu oprócz nóg rozciągam również ręce, ramiona, barki.
- Kilka razy w tygodniu ćwiczę z ciężarkami (okazało się, że mam strasznie słabą górną część ciała!)
- Kiedy ból dopadnie mnie w trakcie treningu staram się jak najbardziej rozluźnić ręce. Przez chwilę biegnę z rękami opuszczonymi wzdłuż ciała, co wygląda dość zabawnie (Chłopak porównał mnie do truchtającego pingwina).
- Jeśli samo rozluźnienie nie pomaga wykonuję ćwiczenia rozciągające. Kilkakrotnie łączę ręce przed sobą na wysokości klatki piersiowej oraz z tyłu. Kilka serii pomaga.
A może macie jakieś własne patenty? Chętnie skorzystam :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz